Kwietniowe wyjście już dawno zaplanowane było na poświąteczny wtorek.
Po pierwsze z tego powodu, by nie dać się rutynie i raz odpuścić środę. Po drugie dlatego, że to, co mieliśmy w planach, tylko w tym dniu mogło się udać. Po trzecie zaś w tym celu, by uczynić wyłom w bardzo długiej w ty roku wiosennej przerwie.
80% naszego „wyjściowego” składu ochoczo przyklasnęło pomysłowi wycieczki, bez cienia niezadowolenia rezygnując z możliwości spania do południa. Wyłamała się tylko Patrycja i nawet nie wiemy, dlaczego. Mamy nadzieję, że znajdzie jakieś sensowne wytłumaczenie swojej nieobecności, bo w końcu dotąd przyświecała nam zasada: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie pogoda, która kompletnie nie uwzględniała naszych podróżniczych planów. Nam jednak niestraszne są kaprysy aury, a comiesięczne pozaszkolne spotkania charakteryzuje przede wszystkim świetny nastrój Uczestników i zwyczajna przyjemność z przebywania razem, dlatego z chwili na chwilę zmieniliśmy plany i zamiast wypadu plenerowego wybraliśmy seans kinowy, wcześniej jednak – tradycyjnie – naładowaliśmy akumulatory, czyli zjedliśmy małe co nieco. Tu dygresja: właściciele pobliskiej pizzerii i okolicznych cukierni najwyraźniej uznali, że lud po Świętach jeść nie musi. Lud, rzeczywiście, bez jedzenia przeżyje czas jakiś – pod warunkiem wszakże, że nie jest nastolatkiem. Ostatecznie wylądowaliśmy w fast foodzie – raz w roku to przecież nie zbrodnia.
Posiłek był, co się zowie, szybki i wkrótce pomykaliśmy komunikacją miejską ku jednemu z mulitipleksów. Wybór padł na film „Dzieciak rządzi” – o szczęśliwym siedmiolatku, w którego życie nagle wbija się osesek płci męskiej i, jak przystało na niemowlę, rozstawia cały świat po kątach. Jeżeli na pytanie, skąd się biorą dzieci, odpowiadano Wam, że znajduje się je w kapuście albo przynosi je bocian, to ta historia zachwieje posadami Waszego świata, bowiem okazuje się, że ….
A, nie zdradzimy, skąd dzieci pochodzą, możemy natomiast powiedzieć, że prawdą niezbitą jest, iż nic tak nie łączy, jak wspólny wróg i obaj bohaterowie, mimo początkowych animozji, w końcu porozumieją się świetnie.
Czterogodzinna wycieczka dobiegła końca. Sroga zima przytrafiła nam się tej wiosny, czarne chmury wisiały nad głowami, a mimo to my mieliśmy dobre humory i poczucie, że kolejny raz dane nam było dobrze się bawić i sympatycznie spędzić dzień od szkoły wolny.
Bogumiła Glanowska