„Minął sierpień, minął wrzesień,
znów październik i ta jesień
rozpostarła melancholii mglisty woal …”
Ostatnie ranki rzeczywiście mgliste bardzo, ale im bliżej południa, tym aura zdecydowanie radośniejsza – nogi same niosą poza szkolne mury. Że to jednak blisko – coraz bliżej listopadowego święta, nasze kroki skierowaliśmy na najsłynniejszy krakowski cmentarz - Rakowicki. W wycieczce wzięli tym razem udział: Dominik, Gabrysia, Patrycja, Piotrek i Zuzia.
Głównym celem było odwiedzenie miejsc wiecznego spoczynku kilku znamienitych krakowian. Po wytypowaniu osób, których pamięć szczególnie chcieliśmy uczcić, w Internetowym Lokalizatorze Grobów wyszukaliśmy dokładne „adresy” i spisaliśmy je sobie. Następnie, uzbrojeni w foldery z planem cmentarza, ruszyliśmy na poszukiwania, trenując nie tylko odnajdywanie poszczególnych punktów na planie, ale też czytanie rzymskich liczb wyznaczających poszczególne kwatery zdecydowanie wykraczających poza na co dzień stosowany zakres pierwszej dwudziestki.
Zgodnie z założonym planem najpierw złożyliśmy wizytę Wisławie Szymborskiej – laureatce Literackiej Nagrody Nobla, która w „Schyłku wieku” wyznała, że nikt nie ma recepty na życie: „Jak żyć? – spytał mnie w liście ktoś, kogo zamierzałam spytać o to samo”. Poetka pochowana jest w grobie skromnym i dyskretnym jak ona sama.
Później odwiedziliśmy grób Marka Grechuty – prawdziwego człowieka renesansu: poety, pieśniarza, kompozytora, malarza, architekta, próbującego własną ciężką chorobę duszy zakląć słowami: „Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy, ważnych jest kilka tych chwil – tych, na które czekamy”. Odnalezienie tego grobu przysporzyło nam nieco trudności, ponieważ Lokalizator, z którego skorzystaliśmy przed wyjściem, nie określił miejsca pochówku Artysty w sposób najprostszy: w Alei Zasłużonych, tylko posłużył się złożonym kodem: LXIXPASC2.6. Ale i tak poradziliśmy sobie z zadaniem. Nagrobek Marka Grechuty zdobi rzeźba przedstawiająca Jego samego. O ile da się wyrazić słowami jej charakter – jest lekka i brak w niej ostrych linii. Choć rysów twarzy Poety nie oddaje nazbyt dobrze, za to bardzo dobrze odzwierciedla Jego osobowość: odrębność i melancholię.
Ostatni znicz postawiliśmy na grobie Zbigniewa Wodeckiego – muzyka multiinstrumentalisty i piosenkarza. O tym, że kochał ludzi i życie świadczą nie tylko słowa piosenek, którymi zapisał się w pamięci Polaków, na przykład takie: „Nad wszystko uśmiech Twój, nad grusz kwitnących sad, nad siedem tłustych lat, nad wód krynicznych zdrój - nad wszystko uśmiech Twój”. Zbigniew Wodecki został zapamiętany przez wielu także przez swoją osobowość. Choć od Jego śmierci upłynęło pięć miesięcy, płyta niewielkiego nagrobka ciasno zasłana jest kwiatami, zniczami, listami do Zmarłego i portretami przedstawiającymi Go. W jednej z podkrakowskich wsi, gdzie miał swój azyl, wciąż pamiętają, jak dźwięk Jego trąbki płynął czasem w środku nocy nad dachami domostw, a sam Muzyk w momentach ważnych dla lokalnej społeczności pojawiał się wśród miejscowych w lnianym swobodnym stroju, z grzywą płowych włosów i ciepłym uśmiechem na twarzy.
W pięknym październikowym słońcu nasza grupka wychodziła z największej krakowskiej nekropolii, mając w sercach myśl, że człowiek żyje tak długo, jak długo się o nim pamięta. Pamiętajmy o tych, którzy odeszli, a tym, którzy jeszcze są – poświęcajmy życzliwą uwagę, a mówiąc słowami Księdza-Poety: „Spieszmy się kochać ludzi – tak szybko odchodzą”….
Bogumiła Glanowska